Haruki Murakami - Na południe od granicy, na zachód od słońca
24.01.2015
Haruki Murakami, Na południe od granicy, na zachód od słońca [Kokkyō no minami, taiyō no nishi], tłum. Aldona Możdżyńska, MUZA, 2013, 232 strony
W tle rozchodzą się dźwięki muzyki – raz klasycznej, innym
razem jazzowej. Nat King Cole śpiewa o tym, co jest na południe od granicy, a
dwójka przyjaciół wierzy, że tam właśnie mogliby znaleźć prawdziwe szczęście.
Hajime i Shimamoto w wieku dwunastu nie wiedzą jeszcze, że życie nieczęsto
układa się tak łatwo, jak to sobie założymy, a nawet gdy codzienność wydaje się
pozornie idealna, czegoś ważnego może w niej brakować.
Hajime to jedynak, co w okresie jego dzieciństwa było
zjawiskiem nietypowym i ustawiającym go na gorszej pozycji wśród innych dzieci.
Mimo to żył wówczas w swego rodzaju bańce mydlanej, patrząc na świat ze
stosunkowo ograniczonej perspektywy jednorodzinnych domków i mało zaskakującej
rzeczywistości. Gdy poznaje kulawą dziewczynkę Shimamoto, odkrywa, że są ludzie,
z którymi może łączyć nas nierozerwalna więź. Więź tak trwała, że determinuje
całe późniejsze życie i tak niezwykła, że nawet gdy drogi dwóch osób rozchodzą
się na wiele lat, ona nadal jest, choć przykryta prozą codzienności.
Dzieło Murakamiego da się odebrać na różne sposoby. Można
potraktować „Na południe od granicy, na zachód od słońca” po prostu jako
historię o mężczyźnie, który w dorosłym życiu nigdy do końca nie potrafił się
odnaleźć, nawet wówczas, gdy teoretycznie miał wszystko. Wtedy będzie nam się
wydawało, że Haruki Murakami stworzył powieść, która niespecjalnie porywa pod
względem fabularnym i niewiele jest w niej geniuszu tak podziwianego
japońskiego pisarza. I może taka jest ta książka, a przynajmniej nie zdziwiłoby
mnie, że można ją w taki sposób odebrać. Gdy jednak zmienić trochę
perspektywę - odnajduje się w niej znacznie więcej. Okaże się, że w tej prostej
opowieści, w nieskomplikowanych słowach i całym szeregu niedopowiedzeń, które
się ukrywają w myślach bohaterów, jest szeroka gama refleksji.
Trudno było mi jednoznacznie ocenić Hajime. To złożona
osobowość i wiele rzeczy w jego zachowaniu nie mogło znaleźć mojego uznania. O
ile na błędy młodości można spojrzeć trochę mniej surowym okiem, to już w
dorosłym życiu mniej pobłażliwe podchodzi się do pewnych spraw. Mężczyzna
potrafi usprawiedliwić wiele swoich, z mojego punktu widzenia moralnie dwuznacznych,
decyzji i to może budzić niechęć do niego. Widzi się jednocześnie jego
nieprzerwane dążenie do czegoś więcej i więcej,
nieustanne próby wypełnienia pustki, której źródłem w dużej mierze okazuje się
Shimamoto. Z jednej strony trudno go za to winić, z drugiej chciałoby się powiedzieć,
że w życiu nie można mieć wszystkiego – szczególnie, gdy zdobywa się to jedynie
kosztem ranienia innych.
Shimamoto na wiele lat znika nam z oczu, a gdy spotykamy ja
po latach staje się jeszcze bardziej tajemnicza. Nie wiemy co robiła przez te
dwadzieścia pięć lat, a ona sama nie ma zamiaru zbyt wiele nikomu zdradzać,
nawet Hajimo. Czekamy na rozwój wydarzeń, by rozwikłać zagadkę, lepiej
zrozumieć tę bohaterkę i móc ułożyć sobie pełen obraz całej historii. Tyle
tylko, że wielu elementów nie będzie nam dane odkryć. To może być w pewnym
sensie rozczarowujące, ale zdaje się jakby takie niedopowiedzenia były
nierozerwalną częścią prozy Murakamiego. Nie dostaniemy prostych odpowiedzi, a w niektórych przypadkach nie dostaniemy
też żadnych.
„Na południe od granicy, na zachód od słońca” jest pod
wieloma względami inna niż czytana przez ze mnie „Kafka nad morzem”, a jednak
bez problemu rozpoznać można, że pisane są tą samą ręką. Pierwsze spotkanie z
japońskim pisarzem zrobiło na mnie większe wrażenie – być może dlatego, że
łatwiej było mi się zatopić w historii Kafki Tamury i jej niezwykłość miała
bardziej wyrazisty charakter. Jestem jednak pod wrażeniem jak sprawnie autor
potrafił uchwycić rozterki Hajime, sprawiając, że nawet w chwilach gdy moja
sympatia do niego była mniejsza, nietrudno było mi uwierzyć w autentyzm uczuć i
emocji. Tak jakby Murakami wgryzł się w tego bohatera, pokazując czytelnikowi
jego prawdziwe myśli. Nie zawsze takie, które stawiają go w dobrym świetle, ale
przecież nie chodzi o tworzenie ideału, który można postawić na piedestale.
Proza japońskiego pisarza może budzić rozmaite emocje, a
chociaż takie twierdzenie z łatwością można przypisać do właściwie każdego
dzieła, niezależnie od autora, to tutaj wydaje mi się ono wyjątkowo na miejscu.
Nie jestem pewna czy doceniłabym „Na południe od granicy, na zachód od słońca” w
takim samym stopniu, gdybym wcześniej nie przeczytała „Kafki nad morzem”. Mam wrażenie, że wiele rzeczy by mi umknęło, a może
po prostu szukałabym ich nie tam, gdzie trzeba. Ciągłe poszukiwanie siebie i zderzenie
zakorzenionego w sercu ideału z rzeczywistością może okazać się materiałem do
wielu przemyśleń, nie tylko w kontekście bohaterów książki, ale i na własny
temat. To jedna z wartości, którą w powieści Murakamiego z pewnością
odnalazłam.
Garść cytatów:
„Wskazówki zegara biegną tylko w jedną stronę”. (s. 56)
„Kiedy moja żona była w ciąży, miałem kilka skoków w bok,
lecz nie były niczym ważnym. (…) Nigdy nie czułem, że mam romans przez duże ‘r’”. (s. 79)
„Bo każdy szuka tego samego: miejsca z wyobraźni, zamku z
bajki i własnego w nim miejsca”. (s. 115)
„’Przez jakiś czas’ to okres, którego długości nie da
się zmierzyć. Przynajmniej nie może tego uczynić osoba, która czeka”. (s. 180)
27 komentarze
Wiem, że wstyd ale jeszcze nic Murakami nie czytałam, ale obiecuję, że nadrobię zaległości :)
OdpowiedzUsuńŻaden wstyd - jest tylu autorów i autorek, że trudno znać wszystkich :) Ale do sięgnięcia po prozę Murakamiego zachęcam :)
UsuńTo cieniutka książeczka, więc jest szansa, że szybciej do niej wrócę, niż do innych. :D
OdpowiedzUsuńCieniutka, ale ile w niej można znaleźć! :)
UsuńJa swoją przygodę z Murakamim rozpoczęłam wakacji od jego trylogii. przyznam, pisze świetnie, jednak drugi tom leży i czeka, aż najdzie mnie na niego wena :)
OdpowiedzUsuńZanim sięgnę po trylogię to pewnie jeszcze trochę czasu minie - na razie mam kilka innych tytułów tego autora na półce :)
UsuńOj wiele już naczytałam się na temat tego autora, w większości są to informacje pozytywne, więc na pewno kiedyś zapoznam się z którąś z jego książek. Jak tak czytałam o nich, to najbardziej zainteresowała mnie "Przygoda z owcą".
OdpowiedzUsuńOpis fabuły brzmi tajemniczo - chyba zupełnie nie wiedziałabym czego się po tym tytule spodziewać. Kiedyś pewnie jednak przeczytam :)
UsuńMogłabym się pokusić, że Murakami jest dla mnie współczesnym guru prostoty, zawierania w minimum słów maksimum odczuć :)) Moje pierwsze spotkanie z nim było wielce udane - z trylogią 1Q84... Uwielbiam tę serię. Podczas czytania na tyle się zatraciłam, że minęłam swój przystanek i nie wysiadłam na czas z autobusu ^^ Zorientowałam się dopiero po jakimś czasie ^^ Choć "Na południe..." jeszcze nie czytałam to domyślam się, że mi się spodoba :))
OdpowiedzUsuńTakie totalne zaczytanie to najlepsza rekomendacja!
UsuńKafka wciąż przede mną, więc zestawić ich ze sobą nie mogę, ale dla mnie 'Na południe od granicy' jest jedną z najukochańszych książek Murakamiego. Być może ma na to wpływ, że była jedną z pierwszych, a te bardziej wiekopomne dzieła Japończyka zostawiłam sobie na później. W każdym razie cieszę się, że ktoś jeszcze czyta Murakamiego i promuje go w blogosferze - warto to robić!
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak spojrzę na "Na południe..." gdy za mną będzie więcej tytułów Murakamiego. "Kafkę..." bardzo Ci polecam, chociaż podejrzewam, że właściwie nie muszę bo i tak przeczytasz :)
UsuńMurakami to Autor, z którym mam problem: wszyscy się nim zachwycają, a do mnie jego twórczość, choć piękna, zupełnie nie trafia, a jego sposób odczuwania totalnie mija się z moim. Robiłam kilka podejść do jego twórczości, ale niestety nie byłam w stanie przez nią przebrnąć. Może jeszcze kiedyś spróbuję...
OdpowiedzUsuńwww.maialis.pl
Czasami po prostu tak jest, że dany autor do nas nie trafia, mimo że dookoła wiele jest pozytywnych opinii. Nie ma się też co zmuszać jeśli stwierdzisz, że to zdecydowanie nie Twoja bajka :)
UsuńNa razie proza Murakamiego jest dla mnie zagadką. Nic nie czytałam. Ale mam w planach, tylko nie mam pojęcia od czego by tu zacząć.
OdpowiedzUsuńCzytałam dopiero dwie jego książki, ale "Kafka nad morzem" o mógłby być dobry wybór :)
UsuńCzytałam inne 3 książki (w tym 2 zbiorki opowiadań), tych dwóch o których wspominasz jeszcze nie poznałam. Nie dziwię ci się, że "Kafka..." podobała ci się bardziej. To podobno jedno z jego najlepszych dzieł, gdzieniegdzie słyszałam nawet, że najlepsze.
OdpowiedzUsuńZ Murakamim to jest tak, że albo się go uwielbia i "kupuje" wszystko co napisał, nawet te gorsze powieści (patrz na mnie), albo się go nie rozumie totalnie, nie przemawia on do kogoś, ba, wydaje się nawet strasznie beznadziejny.
Teraz czytam prawdziwą perełkę - 1 cz. "Władcy pierścieni" i nie mogę się wprost ODERWAĆ!
Basiu, też myślę, że Murakamiego po prostu trzeba czuć - albo do nas trafia albo nie. Nie dziwie się, że komuś może jego proza nie odpowiadać - w końcu gusta są różne, ale bez tego byłoby nudno. Wyobrażasz sobie sytuację, w których wszyscy zachwycają się tym samym?
UsuńCo do Tolkiena to wcale się nie dziwię - to wciągająca historia i niezwykle dopracowany świat, w którym nietrudno się zatopić :)
Oj tak, dopracowany perfekcyjnie :)
UsuńMurakami to jeden z pisarzy, których bardzo sobie cenię i dawkuję. Większość jego powieści już za mną, ale tej akurat jeszcze nie czytałam.
OdpowiedzUsuńTo kolejna, zachęcająca recenzja prozy tego autora. Muszę go w końcu poznać.
OdpowiedzUsuńPodeszłam raz do książek autora i niestety, nie wczuwam się w jego styl :(
OdpowiedzUsuńPo jaki tytuł sięgnęłaś? :) Zawsze warto dać autorowi drugą szansę.
UsuńChociaż wiadomo, że Murakami po prostu może do Ciebie nie trafiać :)
Czytałam jakiś czas temu i mam odczucia podobne do Twoich. Urzekł mnie styl Murakamiego, chociaż historie jego bohaterów nie zawsze mnie porywają;)
OdpowiedzUsuńTyle dobrego już słyszałam o prozie tego autora!
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością zaopatrzę się w ten tytuł!
Jeszcze nie znam twórczości autora, ale mam w planach ;)
OdpowiedzUsuńZ doświadczenia wiem, że powieści, które nie porywają fabułą są często o wiele lepsze od swoich krewniaczek, w których jeden zwrot akcji goni drugi.
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)