Dennis Lehane - Wypijmy, nim zacznie się wojna
8.01.2015
Autor: Dennis Lehane
Tytuł: Wypijmy, nim zacznie się wojna
Tytuł oryginału: A drink before the war
Tłumaczenie: Marta Klimek-Lewandowska
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 256
Cykl: Patrick Kenzie / Angela Gennaro, tom 1.
Cykl: Patrick Kenzie / Angela Gennaro, tom 1.
Minęło już trochę czasu odkąd po raz
ostatni miałam okazję spotkać się z piórem Dennisa Lehane’a, ale nadal bardzo
dobrze pamiętam łatwość z jaką zatapiałam się w wykreowanych przez niego
historiach. Do takich autorów aż chce się wracać i nie mogłam odmówić sobie
przyjemności poznania kolejnej powieści amerykańskiego pisarza. Po „Rzece tajemnic”, „Wyspie skazańców”, „Mieście niepokoju” i „Nocnym życiu” przyszła
pora na rozpoczęcie przygody z dwójką detektywów, którzy stali się bohaterami
cyklu książek Dennisa Lehane’a.
Patrick Kenzie i Angie Gennaro podejmowali się już różnych spraw w swojej
karierze – teoretycznie niewiele jest ich w stanie zaskoczyć. Gdy otrzymują zadanie
odnalezienia pewnej kobiety zajmującej się sprzątaniem, która zniknęła z
ważnymi dokumentami, nie powinno to budzić w nich specjalnych zastrzeżeń. Tym
bardziej, że ich praca ma zostać sowicie wynagrodzona. Być może fakt, że
zlecenie to pojawiło się ze strony znanego senatora, który oczywiście nie ma
zamiaru zdradzać co dokładnie kryło się w skradzionych papierach, powinien dać
im do myślenia, ale właściwie czym tu się przejmować? Wraz z rozwojem sprawy,
dwójka detektywów będzie jednak zmuszona zastanowić się w co tak naprawdę się
wpakowali i jak z tego wszystkiego wybrnąć obronną ręką. A to może nie być wcale
takie łatwe, szczególnie gdy w grę wchodzą interesy ludzi, którzy nie
przebierają w środkach i zrobią wszystko, by osiągnąć swój cel.
Patrick i Angie urzędują w niewielkim
biurze znajdującym się w kościelnej dzwonnicy. Mężczyzna tak naprawdę w życiu
nie ma niczego poza pracą – w domu nikt na niego nie czeka, a przeszłość wciska
się w jego myśli w najmniej odpowiednich momentach. Jest jednak pewnym siebie
facetem, (a przynajmniej taką twarz prezentuje światu) i potrafi doskonale odnajdywać
się w każdej sytuacji. Jego partnerka jako detektyw uosabia siłę i stanowczość,
której wielu mogłoby jej zazdrościć. W domowym zaciszu jest jednak kobietą
bitą przez męża, od którego nie potrafi się uwolnić.
Dennis Lehane jak zwykle stworzył bohaterów
bardzo autentycznych i wyrazistych. Prym zdecydowanie wiedzie tu Patrick - to
jego, jako narratora, poznajemy najbliżej. W mniejszym stopniu, czego odrobinę żałuję,
możemy wczuć się w postać Angie, a przez to chwilami będzie nam trudno
zrozumieć jej postępowanie, chociażby wobec męża. Wiadomo jednak, że ocena w takich
sytuacjach nigdy nie jest prosta i oczywista – to pokazuje jednak, że autor nie
stara się tworzyć bohaterów idealnych, którzy zawsze podejmują trafne decyzje.
Patrick i Angie to duet raczej nie w stu
procentach zgrany, bo nie brakuje między nimi ostrych wymian zdań i przytyków,
ale to właśnie sprawia, że nie będziemy się w ich towarzystwie nudzić. Zresztą
może to, że nie potakują sobie co chwilę i nie głaszczą się po główkach jest tajemnicą ich sukcesu. Może się też okazać, że
pasują do siebie bardziej niż w pierwszej chwili nam się wydawało. Chociaż „Wypijmy, nim zacznie się wojna” to
pierwsza część cyklu, to w trakcie lektury towarzyszyło mi przekonanie jakby para
detektywów nie pojawiła się znikąd i miała za sobą już pewną historię. Czytelnik
po prostu akurat teraz ich poznaje, ale oni znali się już wcześniej, mają jakąś
przeszłość i rozwiązane sprawy. Takie, świetne w moim odczuciu, przekonanie
buduje autor.
Nie pierwszy raz amerykański pisarz tworzy ciekawy
(chociaż z pewnością nie tak rozbudowany jak na przykład w „Mieście niepokoju”) obraz społeczeństwa i targających nim niepokojów. Boston Lehane’a to miejsce
kontrastów, które widoczne są nie tylko poszczególnych dzielnicach miasta. Na
każdym kroku można się zatopić w morzu podziałów i wszechobecnej hipokryzji.
Kolor skóry to tutaj tylko jeden, ale stosunkowo ważny i wyrazisty, punkt
sporny. Przekonamy się, że zawsze są
dwie strony medalu, tak jak i sytuacje, w których zwyczajnie brakuje
dobrego rozwiązania. Żywe obrazy bostońskich miejsc i ludzi sprawiają, że bez
problemu można się poczuć jakbyśmy trafili w sam środek toczące się akcji.
Nie będę ukrywała, że fabuła to w tym
przypadku nie był najmocniejszy element całości. Nie brakuje tu zwrotów akcji,
ale nie mogę ich nazwać niespodziewanymi. Były efektowne – to prawda
- Lehane potrafi pisać tak, że nawet nie
będąc specjalnie zaskoczonym, mocno się w kolejne wydarzenia angażujemy, ale
zaskakujących twistów trochę tutaj zabrakło. Sprawa, której podjęła się dwójka
detektywów i wszystko co w związku z nią działo się na kartach książki nie
wywołały we mnie pełnego niedowierzania westchnienia, ale nie oznacza to, że
nudziłam się w trakcie lektury. Na to Lehane zdecydowanie nie pozwala,
szczególnie gdy zaczniemy zastanawiać się nad poruszanymi przez niego, niby
gdzieś w tle, problemami, próbując wymyślić odpowiedzi, nawet gdy pytania nie
pojawiają się bezpośrednio.
Ponowne spotkanie z prozą Dennisa Lehane’a
nie było tak dobre jak te poprzednie, ale „Wypijmy, nim zacznie się wojna” to udany
debiut, pokazujący, że pisarz ma w zanadrzu spory talent, choć niepokazany
jeszcze w pełnej krasie. To również obiecujący początek cyklu i nie mam zamiaru
długo opierać się przed poznaniem kolejnych spraw, jakich będą mieli okazję
podjąć się Patrick Kenzie i Angie Gennaro.
„Próżność i kłamstwo to może i negatywne
zjawiska, ale także pierwsze metody samoobrony, jakie w życiu poznałem.” (s. 54)
„Po co patrzeć w lustro, na siebie we własnej popierdo…ej osobie, skoro na świecie jest tylu ludzi, od których we własnym przeświadczeniu
jesteś lepszy?” (s. 112)
„Zawsze
jakoś tak się dzieje, że zaczynamy dostrzegać problem, gdy „dociera pod nasze
drzwi’. Dopóki przez całe dziesięciolecia ogranicza się do zaplecza, nikt nic
nie zauważa.” (s. 202)
Cykl Patrick Kenzie/Angela Gennaro
16 komentarze
Jeszcze nie czytałam żadnej książki pisarza, muszę nadrobić braki :)
OdpowiedzUsuńCharaktery tych postaci byłoby dla mnie zachęcające do tego stopnia, żeby wziąć się za książkę. I ten realizm. Nawet zwroty akcji, których niespodziewanymi nie da się nazwać, nie zniechęcą mnie do zapoznania się z lekturą :)
OdpowiedzUsuńO tak - bohaterowie są ciekawi, a chociaż nie było zaskakująco to i tak jest to dobra książka. Mniej porywająca niż poprzednie powieści Lehane'a, które czytałam, ale przyjemna w odbiorze.
UsuńWstyd się przyznać, ale nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z twórczością tego autora. Za każdym razem kiedy sięgam na egzemplarz amerykańskiego autora czuję delikatne obawy, jednak po Twojej na prawdę świetnej recenzji przełamię się! :)
OdpowiedzUsuńWarto się z nim zapoznać - ma naprawdę świetnie pióro. "Wypijmy..." może nie jest najlepszą powieścią w jego dorobku (chociaż nie jest też zła), ale pozostałe które do tej pory czytałam zapadały w pamięć.
UsuńZamierzam przeczytać w tym miesiącu :) Koleżanka mówiła mi, że w druga część bardziej jej się podobała, więc pewnie kolejny tom jest lepszy :)
OdpowiedzUsuń"Wypijmy, nim..." to debiut Lehane'a i chociaż zachwytów nie było jak na przykład przy "Mieście niepokoju", to czytało mi się dobrze i liczę na to, że kolejne części cyklu będą coraz lepsze :)
UsuńCzekam na Twoje wrażenia z lektury!
Muszę w końcu poznać prozę tego amerykańskiego pisarza.
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś książkę tego pisarza i z tego co pamiętam to była całkiem ciekawa :)
OdpowiedzUsuńNic mnie nie zaciekawiło, nie odpowiada mi tematyka.
OdpowiedzUsuńNie miałam styczności jeszcze z twórczością autora, ale okładka nie raz rzuciła mi się w oczy.Szkoda, że fabuła nie jest najmocniejsza stroną. Jestem ciekawa jak jest w innych częściach :)
OdpowiedzUsuńPewnie trochę inaczej patrzę na tę książkę bo autora trochę już znam, ale w porównaniu z innymi jego powieściami, które czytałam rzeczywiście fabuła mnie nie porwała :)
UsuńRaczej wybiorę inny tytuł na pierwsze spotkanie z autorem - w końcu powinno być jak najbardziej udane, a do tej książki miałabym kilka zastrzeżeń;) Ale tytuł bardzo mi się podoba...
OdpowiedzUsuńTytuł przykuwa uwagę i co ważne ma konkretne odzwierciedlenie w treści :) Na pierwsze spotkanie z Lehanem rzeczywiście lepiej wybrać jednak inną powieść, np. "Rzekę tajemnic" czy "Wyspę skazańców" :)
UsuńNie wiem czemu, ale jakoś nie ma we mnie jakiegoś szału na przeczytanie... :D
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości autora, ale z chęcią bym poznała. Jedynie swoją przygodę zaczęłabym od innej pozycji.
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)