Robert Galbraith - Wołanie kukułki
22.05.2014
Robert Galbraith, Wołanie kukułki [The Cuckoo’s Calling], tłum. Anna Gralak, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2013, 452 strony.
Cykl: Cormoran Strike, tom 1
Dosyć długo zbierałam się do przeczytania „Wołania kukułki”. Na półce książka
czekała na mnie już od grudnia i naprawdę byłam jej ciekawa, ale chyba musiałam
nabrać dystansu do wszystkich czytanych w tamtym czasie opinii, żeby na
spokojnie zabrać się za lekturę. Sięgając po ten tytuł założyłam sobie, że
skoro Pani Rowling chciała stać się kimś innym, to postaram się potraktować tę
pozycję, jakby rzeczywiście napisał ją nikomu wcześniej nieznany Robert
Galbraith. Później oczywiście w czasie lektury było z tym różnie, a wyparcie ze
świadomości kto jest faktycznym autorem „Wołania
Kukułki” nie było wcale takie proste (a w gruncie rzeczy nie było możliwe), ale tak czy inaczej lektura tej pozycji już za mną i co nie co na jej
temat zdecydowanie mogę napisać.
Przez londyńskie ulice przebiega pomruk
zdziwienia gdy znana modelka Lula Landry wypada z balkonu apartamentu.
Sprawa jest szeroko komentowana w mediach bo dziewczyna była u szczytu kariery,
a jej życie na bieżąco śledzili paparazzi. Stosunkowo szybko wszyscy składają kolejne
elementy układanki i stwierdzają, że to bez wątpienia było samobójstwo. Tak
samo wygląda konkluzja śledczych, którzy zajmowali się tą sprawą. W taką wersję
wydarzeń nie wierzy brat Luli - prawnik John Bristow, który postanawia wynająć
prywatnego detektywa do zbadania okoliczności śmierci dziewczyny.
Kim byli uciekający mężczyźni, których zarejestrowała
kamera niedaleko apartamentu? Czy mieszkająca w tym samy budynku kobieta
rzeczywiście słyszała krzyki? Co ze sprawą ma wspólnego chłopak Luli, którego
gwałtowne usposobienie było powszechnie znane? Te i inne pytania będzie musiał
przeanalizować detektyw Cormoran Strike – 35-letni weteran wojenny, który w
Afganistanie stracił część nogi i któremu nowe zlecenie może pozwolić na
odbicie się od finansowego dna. Gorzej jednak, gdy okaże się bardziej zapadnią,
która sprawi, że stoczy się jeszcze bardziej. Całej sytuacji nie poprawia wcale
fakt, że Strike właśnie przeżył gwałtowne rozstanie z kobietą, a agencja pracy
tymczasowej przysłała mu sekretarkę na którą w gruncie rzeczy go nie stać.
„Wołanie
Kukułki” to powieść kryminalna, ale z rodzaju tych, w których równie ważną
rolę co śledztwo, odgrywają wątki obyczajowe. R. Galbraith stworzył historię
osadzoną w konkretnie skonstruowanej rzeczywistości, będącej jednak nie tylko
tłem, ale i w pewnym sensie jednym z bohaterów. W tym przypadku mamy do
czynienia ze światem show-biznesu, gdzie znikają wszelkie sentymenty, na szczerość nie można liczyć, a
do sukcesu dąży się po trupach. Duże pieniądze i sława to tylko jedna strona
medalu – druga jest dużo bardziej mroczna i mniej atrakcyjna. O tym jednak mówi
się zdecydowanie rzadziej. Chyba, że może to podnieść nakład jakiejś gazety czy
oglądalność programu. Za kulisy takiej rzeczywistości będzie zmuszony zajrzeć
niezgrabny niczym grizzly Strike.
Postać detektywa, choć może nie jest jakimś
totalnym novum, buduje klimat tej książki, ale i zwiększa potencjał całej
serii, której ma być bohaterem. To facet z przeszłością, który zdecydowanie nie
jest ideałem. Ma niezwykle silny charakter, ale złamać potrafi go (przynajmniej
na chwilę) miłosny zawód. Bywa gburowaty, niemiły, a choć kieruje się
określonymi zasadami, to zdarza mu się je naginać do własnych potrzeb. Daleko
mu do rozsiewającego wokół swój czar i urok typu Adonisa, ale z pewnością
zyskuje dzięki uporowi i skrupulatności. Taki miszmasz zamknięty w jednej
osobie zdecydowanie się sprawdza i co najważniejsze nie nudzi. Ciekawym
uzupełnieniem jest tymczasowa sekretarka detektywa - Robin. Pozornie stateczna,
uporządkowana i poważna, skrywa w sobie potrzebę doświadczania większych emocji
niż mogłaby poczuć w innej pracy. Chociaż jej postać zapowiada się dobrze,
to w przypadku „Wołania Kukułki” było jej jeszcze zbyt mało. Mam nadzieję, że
kolejne części cyklu odkryją przed czytelnikami więcej.
Sama historia wciąga, choć nie dzieje się
to gwałtownie i od razu. Nie mamy tu raczej do czynienia z nieustającym
napięciem związanym ze śmiercią Luli, przede wszystkim ze względu na dużą rolę
całej obyczajowej otoczki. Osoby, które gustują w kryminałach bardziej
mrocznych i brutalnych mogą się trochę rozczarować. Tutaj mrok dostrzega się
raczej w tak dobrze wykreowanym świecie show-biznesu, który zabija mniej
dosłownie.
Akcja przyspiesza szczególnie w końcowej
części i tam czeka na czytelnika rozwiązanie, które może zaskoczyć. Zastanawiam
się czy R. Galbraithowi tak sprawnie udało się uśpić moją czujność czy po
prostu zbyt skupiłam się na nieco innych wersjach wydarzeń, zapominając, że po
kryminałach trzeba się spodziewać wszystkiego. A może jedno wynikło z drugiego?
Jeden element w tym wszystkim nie do końca mnie przekonał, ale nie chcę psuć
Wam zabawy, więc nie zdradzę więcej. „Wołanie
Kukułki” nie powaliło mnie na kolana w pełnym tego słowa znaczeniu (do tego
trzeba by naprawdę genialnego kryminału), ale myślę, że to warta uwagi powieść
i początek serii, która ma zadatki na coś naprawdę świetnego. Z przyjemnością
będę śledziła sprawy jakich podejmie się Cormoran Strike i liczę na to, że kolejne
historie będą jeszcze lepsze.
„Wyobrażał sobie Tansy Bestigui i Ursulę
May, które (…) wybierają torebki ze skóry aligatora za czterocyfrowe kwoty,
żeby opłaciły im się małżeństwa zawarte bez miłości.” (s. 185)
„Umarli
mogą mówić jedynie ustami tych, którzy nadal żyją, i za pośrednictwem
pozostawionych po sobie śladów.” (s. 281)
14 komentarze
Bardzo podobała mi się ta książka. Nie wiem ile w tym dobrej literatury, a ile sentymentu jakim darzę J.K. Rowling.
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego próbowałam myśleć o tej książce jako o debiucie nieznanego mi pisarza, ale cóż - nie da się wyprzeć ze świadomości tego, co się wie :)
UsuńJa jeszcze nie czytałam, ale ze względu na Rowling - muszę koniecznie :)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja!
Pozdrawiam,
W.
Dziękuję! :) to była dobra książka, a jeśli lubisz kryminały w takim stylu to "Wołanie kukułki" powinno Ci się spodobać :)
UsuńBardzo, bardzo, bardzo lubię :D
OdpowiedzUsuńMnie ta lektura autentycznie wciągnęła, czytałam ją jednym tchem. Polecam.
OdpowiedzUsuńJa niestety trochę po kawałku ją czytałam bo brakowało mi ostatnio czasu :) Ale pod koniec już nie zdołałam się oderwać mimo później pory :)
UsuńCieszę się, że Ci się podobało ;) Ta książka jest zdecydowanie lepsza od "Trafnego wyboru", ro Rowling jaką lubię. I nawet objętość (wyjątkowo) mi nie przeszkadzała.
OdpowiedzUsuń"Trafny wybór" uważam za niezły, ale w fotel rzeczywiście mnie nie wbił :) A seria z Cormoranem zapowiada się zdecydowanie ciekawie :)
UsuńA ja jeszcze nie czytałam niczego Rowling :( To chyba nawet teraz trochę wstyd :D
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś sięgnę, ale nie ciągnie mnie za bardzo.
Z racji mojego uwielbienia dla serii o Harrym Potterze powinnam pewnie napisać, że to wstyd przeokropny, ale tak naprawdę jest tylu autorów, że nie sposób znać każdego i wstydzić się z tego powodu wcale nie trzeba :)
UsuńTa książka jest gdzieś na którejś z list, ale pewnie minie trochę czasu, zanim ją przeczytam. Jeszcze jest "Trafny wybór" przede mną. Kurzy się na półce od dawna.
OdpowiedzUsuńJa Rowling znam tylko z Harrego, ale z przyjemnością poznałabym ją w "innym wydaniu", od dawna mam ochotę na tą książkę, może wkrótce wpadnie w moje ręce :D
OdpowiedzUsuńmnie także nie powaliła ta lektura, ale była przyjemna i spod znaku dedukcji, więc byłam zadowolona;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)