Jean-Marie Gustave Le Clézio - Powracający głód
15.12.2012
W przedwojennym Paryżu, na
początku lat 30. XX w. jest jeszcze sporo miejsca na marzenia – szczególnie, gdy
marzy mała dziewczynka. Dziesięcioletnia Ethel Brun dzieli ze swoim stryjecznym
dziadkiem Panem Solimanem pragnienie wybudowania Domu Koloru Malwy – miejsca,
które nigdy nie powstanie. Stanie się
jednym z wielu rozczarowań, którymi naznaczone będzie życie Ethel. Przyjaźń i fascynacja Ksenią – Rosjanką,
której rodzina uciekła przed rewolucją, przez długi czas wypełni jej
codzienność, ale i ona z czasem zblednie i pozostawi w sercu ranę. Jedną z
wielu ran.
Salonowe opowieści o polityce, interesach i wspomnieniach ojca z
Mauritiusa, którym Ethel przysłuchiwała się jako mała dziewczynka, siedząc mu na
kolanach, z czasem staną się pretensjonalną groteską. Napięcie, wciąż
powracające urazy i wzajemne niezrozumienie między rodzicami spotęgują głód innego, normalnego życia. Wojna,
która wydawała się niemożliwa będzie rzeczywistością, a okoliczności zmuszą
Ethel i jej rodzinę do ucieczki do Nicei.
Chociaż nie kwestionuję piękna
prozy jaką pisany jest „Powracający głód” to nie wszystkie jej elementy
przypadły mi do gustu. Szczególnie uciążliwe w trakcie czytania, zwłaszcza w
początkowej części książki, był zabieg stosowania bardzo krótkich, jakby urwanych zdań. Czasem
rzeczywiście podkreślało to wymowność
opisywanych zdarzeń, uczuć, ale i
tak miałam chwilami wrażenie, że czytam coś na kształt telegramu. Zrozumienie przyszło nieco później, po
wysłuchaniu utworu, który stanowi motyw przewodni książki – „Bolero” Maurice'a
Ravela (styl pisania analogiczny do konstrukcji kompozycji instrumentalnej), co nie zmienia
faktu, że w trakcie lektury był to element, który mi przeszkadzał.
Swoje odczucia po
przeczytaniu „Powracającego głodu”
mogłabym zawrzeć w jednym, krótkim zdaniu: Podziwiam, ale nie towarzyszy temu
jakiś ogromny zachwyt. Doceniam kunszt autora (zresztą laureata wielu
prestiżowych nagród, jak choćby Literacka Nagroda Nobla 2008), jego sposób
opisywania rzeczywistości, przestawiania bohaterów, czynienia historii tłem dla
przedstawianych wydarzeń, a przede wszystkim tworzenia niezwykle emocjonalnego
obrazu życia codziennego. Przy tym nie czuję się oczarowana w sposób, który
sprawiłby, że będę pod jej wrażeniem przez długi czas. To dla mnie jedna z tych
książek, które zdecydowanie warto przeczytać, ale która nie znajdzie się na
liście pozycji ulubionych.
Garść cytatów:
„Szczęśliwy
nic nie pamięta”. (s. 9)
„Ethel
mogła policzyć wszystkie korzenie, korzonki, żyłki i włoskowate naczynia zła,
które niczym tkanina, pokryły całe jej życie”. (s. 130)
„Nie
umierało się pod angielskimi ani
amerykańskimi bombami. Ale umierało się powoli z braku pożywienia , powietrza, wolności
i marzeń”. (s. 165)
2 komentarze
Mam tę książkę na liście do przeczytania, jednak planuję to zrobić w nieco odległej przyszłości - skoro nie jest to historia wywołująca wielki zachwyt, raczej każę jej jeszcze trochę poczekać. ;)
OdpowiedzUsuńto nie jest tematyka w której gustuje :( raczej odpuszczę.
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)