Jean-Marie Gustave Le Clézio - Powracający głód

15.12.2012


Jean-Marie Gustave Le Clézio, Powracający głód, W.A.B., 2009, 216 stron.

W przedwojennym Paryżu, na początku lat 30. XX w. jest jeszcze sporo miejsca na marzenia – szczególnie, gdy marzy mała dziewczynka. Dziesięcioletnia Ethel Brun dzieli ze swoim stryjecznym dziadkiem Panem Solimanem pragnienie wybudowania Domu Koloru Malwy – miejsca, które nigdy nie powstanie.  Stanie się jednym z wielu rozczarowań, którymi naznaczone będzie życie Ethel. Przyjaźń i fascynacja Ksenią – Rosjanką, której rodzina uciekła przed rewolucją, przez długi czas wypełni jej codzienność, ale i ona z czasem zblednie i pozostawi w sercu ranę. Jedną z wielu ran.

Salonowe opowieści  o polityce, interesach i wspomnieniach ojca z Mauritiusa, którym Ethel przysłuchiwała się jako mała dziewczynka, siedząc mu na kolanach, z czasem staną się pretensjonalną groteską. Napięcie, wciąż powracające urazy i wzajemne niezrozumienie między rodzicami  spotęgują głód innego, normalnego życia. Wojna, która wydawała się niemożliwa będzie rzeczywistością, a okoliczności zmuszą Ethel i jej rodzinę do ucieczki do Nicei.

Le Clezio posiada niezwykły talent wciągania czytelnika w opisywany świat. Mimo że obserwujemy losy Ethel  jakby z boku (zresztą sama narracja jest trzecioosobowa), to sposób w jaki są opisane sprawia, że mamy poczucie jakbyśmy oglądali świat jej oczami. To niewątpliwie jedna z głównych zalet tej książki - jest ogromną dawką emocji, niemal psychologicznym studium przypadku (choć to może odrobinę za dużo powiedziane). 

Chociaż nie kwestionuję piękna prozy jaką pisany jest „Powracający głód” to nie wszystkie jej elementy przypadły mi do gustu. Szczególnie uciążliwe w trakcie czytania, zwłaszcza w początkowej części książki, był zabieg stosowania  bardzo krótkich, jakby urwanych zdań. Czasem rzeczywiście podkreślało to wymowność  opisywanych zdarzeń, uczuć,  ale i tak miałam chwilami wrażenie, że czytam coś na kształt telegramu. Zrozumienie przyszło nieco później, po wysłuchaniu utworu, który stanowi motyw przewodni książki – Bolero” Maurice'a Ravela (styl pisania analogiczny do konstrukcji kompozycji instrumentalnej), co nie zmienia faktu, że w trakcie lektury był to element, który mi przeszkadzał.

Swoje odczucia po przeczytaniu „Powracającego głodu” mogłabym zawrzeć w jednym, krótkim zdaniu: Podziwiam, ale nie towarzyszy temu jakiś ogromny zachwyt. Doceniam kunszt autora (zresztą laureata wielu prestiżowych nagród, jak choćby Literacka Nagroda Nobla 2008), jego sposób opisywania rzeczywistości, przestawiania bohaterów, czynienia historii tłem dla przedstawianych wydarzeń, a przede wszystkim tworzenia niezwykle emocjonalnego obrazu życia codziennego. Przy tym nie czuję się oczarowana w sposób, który sprawiłby, że będę pod jej wrażeniem przez długi czas. To dla mnie jedna z tych książek, które zdecydowanie warto przeczytać, ale która nie znajdzie się na liście pozycji ulubionych.
 

Garść cytatów:


Szczęśliwy nic nie pamięta”. (s. 9) 

Ethel mogła policzyć wszystkie korzenie, korzonki, żyłki i włoskowate naczynia zła, które niczym tkanina, pokryły całe jej życie”. (s. 130)

Nie umierało się  pod angielskimi ani amerykańskimi bombami. Ale umierało się powoli z braku pożywienia , powietrza, wolności i marzeń”. (s. 165)

Zobacz również

2 komentarze

  1. Mam tę książkę na liście do przeczytania, jednak planuję to zrobić w nieco odległej przyszłości - skoro nie jest to historia wywołująca wielki zachwyt, raczej każę jej jeszcze trochę poczekać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. to nie jest tematyka w której gustuje :( raczej odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy